wtorek, 22 lipca 2014

WPROWADZENIE

Witajcie!

Niniejszym stworzony zostaje blog, który ma na celu opisanie życia trójki studentów architektury, będących obecnie na wyjeździe do Launceston (Tasmania). Studentami tymi są:

Michał Boryczko - Majkel (Michat) - piszący to wprowadzenie,
Mateusz Binkowski - Binek (Marten)
Patryk Król (Pastel)

Skąd dziwne przezwiska w nawiasach? O tym za chwilę:) Wpis ten dodaję 2 tygodnie od triumfalnego przylotu na teren Australii, ponieważ dopiero teraz Telstra (główny dostawca sieci w Launceston) podłączyła nas do internetu.

Ostatnie 2 tygodnie wyglądały mniej więcej tak:

LOT

Różnymi środkami transportu dostaliśmy się na terminal międzynarodowy na Balicach w Krakowie, skąd zaczynała się nasza wielogodzinna podróż liniami Air Berlin. Bilety kupiliśmy przez GoToGate, całkiem fajny serwis z porównywarką cen. Loty przebiegały następująco: Kraków-Berlin, Berlin-Abu Dhabi, Abu Dhabi-Melbourne i Melbourne-Launceston (ostatni liniami Virgin Australia). Całość lotów z przesiadkami zajęła 46 godzin (Kraków-Melbourne) i kolejne 2 na lot do Launceston. Bagażu nikomu nie wysłano do Tokio, wszystko dotarło jak należy.

ZIMNO!

Pierwszy tydzień spędziliśmy w Arthouse Hostel, fajne i tanie miejsce prowadzone przez sympatycznych młodych ludzi, z ciepłą wodą i darmowym WIFI. Wszechobecne jednak było zimno, które nie tyle nas zaskoczyło, co uderzyło w przygotowane na wiosnę/lato polskie organizmy. Większość nocy spędzaliśmy w czapkach. Tydzień w Arthousie przeznaczony był na załatwienie naglących spraw, takich jak wynajęcie permanentnego lokum na pół roku, zakup auta (pomimo tego, jak irracjonalne mogłoby się to na samym początku wydawać, była to jedna z najważniejszych rzeczy, które kupiliśmy), zakup mebli (rzadkością są umeblowane domy na wynajem), kupno niezbędnego wyposażenia do domu.

ZDJ: Triumfalne piwo w Arthousie, dotarliśmy, wszystko jest jak ma być.

MARTWE MIASTO

Postanowiliśmy wyjść zobaczyć najbliższą okolicę - było koło 22giej. I tu zaskoczenie! Jak podczas apokalipsy zombie, na ulicach nie ma nikogo, wszystko ciemne i puste, uczucie jak z filmu. Próby zrobienia zakupów zakończyły się kupieniem chleba, masła orzechowego i dżemu (tylko to miało jakieś względnie sensowne przełożenie na polskie warunki cenowe, ale i tak drogo jak nie wiadomo co.

McDonalds i DriveThru - Binek próbował zamówić cokolwiek do jedzenia w McDonaldzie, działało tylko DriveThru, zamówienie wyglądało tak:

"hello"
"hello, you are not in a car"
"yes, I am not in a car, can I make an order?"
"no"

:D Tak więc wracaliśmy głodni i zdemotywowani, stąd późniejsze masło orzechowe i dżem.

MAMY DOM!

Wynajęliśmy dom przy 16 Oswald Street, 7248 TASMANIA, dzielnica Invermay. Pośrednikiem jest agencja LivingHere, bez pośredników w Launceston nie ma wynajmu, wynajmuje się tylko domki z liczbą sypialni równą liczbie lokatorów, więc mamy wiele miejsca.


ZDJ: Nasz wspaniały domek:)

MADZIA!

ZDJ: Nic dodać, nic ująć, nasza Madzia: 2.2l Mazda 626, automat, kierownica oczywiście po prawej stronie - o ruchu drogowym napiszę jeszcze w następnym wątku.

Podczas tych dwóch tygodni dowiedzieliśmy się również jak wyglądają nasze zajęcia, skąd czerpać tanie meble i wyposażenie do domu, że najlepszym i jedynym słusznym sklepem jest Coles, że WIFI najlepiej smakuje łapane z Mazdy na uczelnianym parkingu:)

DZIWNE PRZEZWISKA:
A teraz wyjaśnienie: MICHAT powstał dlatego, że UTAS (nasza uczelnia) uparcie tak pisze moje imię (t zamiast ł) i tak już zostało, takie konto mi przyznali i taki nadruk dostałem na Student ID Card... Marten to wynik pisania przez Binka swojego imienia i nazwiska na klawiaturze Swift Key (Mateusz Binkowski zamieniło na Marten Billows Ki) - tak samo powstał też Pastel.

Tyle w pierwszym poście, niedługo więcej zdjęć i opis poszczególnych elementów z życia w Launceston, spokojnym mieście, w którym nie chodzi się pieszo...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz