niedziela, 27 lipca 2014

Metaforycznie w stronę słońca

HOBART TRIP cz. 1



Kończący się właśnie weekend był pod znakiem wyprawy do Hobart. To największe miasto Tasmanii, dlatego ruszyliśmy Madzią pełni nadziei na dużo zwiedzania i jakąś imprezę wieczorem. Oczywiście trzeba było najpierw do niego dojechać, a jest to 202km do pokonania. Idealny sprawdzian dla osiągów i trwałości naszej rakiety.

LINK: DYSTANSE I CZASY PRZEJAZDÓW W TASMANII


FOT: Prezentacja tasmańskiej technologii "LightspeedDriveThruToGetPizzaFaster" - pozwalającej samochodom na przyspieszanie na krótką chwilę do prędkości światła.

Wstaliśmy jak zwykle trochę za późno, więc ostatecznie wyjechaliśmy spod domu około 13tej. Madzia nawet przestała piszczeć paskiem, pewnie z radości. Dostała poza tym trochę paszy z Shella, a za siedzeniem pasażera spoczęły 2 butelki oleju z promocji.

PROMOCJE

Tutaj przy okazji trzeba dodać, że w Tasmanii żyje się promocjami. W każdym sklepie zobaczyć można nalepki przy przecenionych produktach, co jest nieocenioną pomocą w wyborze dla każdego studenta. Na przykład mrożonki w cenie "2 za... $" - niższej niż pojedynczo, ceny typu 2 za 1, 4 za 3 itp... Wyszukiwanie promocji zdominowało nasze zakupy, nasze słownictwo ("masz jeszcze tamte bułeczki z promocji?", "Gdzie leżały te serki na promocji?", "Dobre to pieczywo, pewnie było na promocji?" i tak dalej). Spowodowało też różnego rodzaju deale między nami, np. "dobra to ja wezmę te 3 soki, z tego tobie dam jeden i się złożymy", albo "patrz, tu są 3 mrożonki w promocji, bierzemy?"... Promocje to nasz nowy sport.

MADZIA

Ta starsza od nas rakieta wymiata na drodze i aż prosi się, żeby wypuścić ją na tor. Sukcesywnie samo naprawia się wszystko, czekam aż zaczną działać tylne szyby, albo zniknie dziura w zbiorniczku od chłodnicy. Karoseria też pewnie prostuje się nocami, jak nikt nie patrzy. Z nami Madzia odzyskuje blask młodości, radio gra głośno i zagłusza piszczenie paska, a WD-40 to jak antybiotyk uniwersalny.


FOT: Widok z Madzi na tor wyścigowy Launceston-Hobart ;D


FOT: Pierwszy stop na stacji w Hobart. Madzia sprawdza się do wszystkiego.

KOSTKI ANGRY BIRDS


FOT: Nasz własny tuningowy gadżet, dodający jakieś 20KM do mocy Madzi. Kostki Angry Birds wypatrzone przez Patryka w Reject Shopie. Są genialne!

ATRAKCJE PO DRODZE

Ten fragment dedykuję mojemu bratu, Krzysiowi, który podobnie jak ja interesuje się wyczynami na drodze i torze. Niedługo po opuszczeniu Launceston Patryk (prowadził w stronę Hobart, ja z powrotem) wypatrzył strzałkę informującą, że nieopodal znajduje się tor wyścigowy, zresztą było go trochę widać. Oczywiście skręciliśmy zobaczyć. Na torze stało ze 20 wypasionych fur, jakie zwykle można oglądać w grach komputerowych i filmach, większość po tuningu, grzały silniki wyjące tak, że naszego piszczenia nikt nie słyszał. Super sprawą jest to, że każdy może sobie podjechać i popatrzyć. Na parkingu przy torze też pełno było odpicowanych bryk, zaparkowaliśmy koło jednej z nich, która miała zdemontowany zderzak i wielką chłodnicę prawie dotykającą asfaltu. Minutę później byliśmy na tarasie przy torze, zaczęły się akurat drifty.



WIDEO: Na razie 2 filmiki z driftów, w następnej części Hobart Tripa wrzucę więcej - koszmarnie długo się ładują...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz