środa, 23 lipca 2014

Router od...

KRYZYSOWA AKCJA Z ROUTEREM

Parę dni temu mieliśmy kupić od gościa router, żeby podłączyć internet do naszej chatki. Patryk znalazł dobrą ofertę na "Launceston Buy/Sell/Swap" - grupie na facebooku, gdzie kupujący i sprzedający mogą się znaleźć i zaoszczędzić na czasie i transporcie.

Siedzieliśmy jeszcze wtedy w samochodzie pod UTASem, gdzie jest darmowe WIFI (ta praktyka była dla nas charakterystyczna i przez to zaprzyjaźniliśmy się z panią z ochrony kampusu, bo pytała dlaczego podjeżdżamy wieczorami pod uczelnię i siedzimy w samochodzie;D).

W Madzi całkiem fajnie działa radio zamontowane przez poprzedniego właściciela, dlatego oczywiście cały czas było włączone - szczególnie, że mają tu tendencję do puszczania dobrej muzyki.

I to nas zgubiło.

Patryk umówił się na odbiór routera od zaraz, w momencie, gdy gość napisał "Are you mobile?" ja akurat włączałem silnik. Na próbie się skończyło. Ponad godzinne słuchanie radia, połączone z ogrzewaniem (bo teraz mamy tu przecież zimno) wyssało z akumulatora ostatnie siły witalne i z minami jakby to nie mogła być prawda utknęliśmy w nieruchomej metalowej puszce. Trzeba tu dodać, że automatyczna skrzynia biegów uniemożliwia zapalenie na pych.

Wtedy wpadliśmy na genialny pomysł - skoro gość od routera oferował podrzucenie go nam, pewnie może wziąć ze sobą kable do akumulatora i przywieźć je, żeby nas uratować.

W tym momencie Patryk przeczytał nową wiadomość, która sprawiła, że każdy z nas miał już kompletną załamkę pomieszaną z głupawką.

Gość napisał, że jest NIEWIDOMY i że wiadomości czyta mu syntezator mowy!

No ciekawszego splotu zdarzeń chyba tamtego wieczoru nie dałoby się stworzyć:D Nie wiem, jak chciał nam przywieźć router, ale przyjechanie przez niego w kompletnych ciemnościach (bo była juz 22ga) raczej nie należało do opcji sensownych i wykonalnych, więc nawet mu o tym nie napisaliśmy.

Patryk przesiadł się za kierownicę, pogasiliśmy wszystko, co w Madzi elektroniczne i czekaliśmy, aż akumulator sam się naładuje, nadludzkim wysiłkiem woli.

W KOŃCU! Patryk przekręca kluczyk, rozrusznik rzęzi, jakby umierał, ale UDAŁO SIĘ! Madzia odpaliła, drzemy się jak pacjenci z Kobierzyna:)

Pojechaliśmy do niewidomego sprzedawcy routera, gubiąc drogę dwa razy. Pukaliśmy do złego domu (sądząc, że niewidomy nie zobaczy machania przez okno, a widzieliśmy ruch we wnętrzu) - facet, który w końcu wyszedł nie miał pojęcia, o co nam chodzi i pokazał, że numer 1 znajduje się przecznicę dalej...

Gość od routera był mega sympatyczny, pogadaliśmy z nim trochę (*Patryk: "As you can see, we parked on the wrong side of the road" :D). Powiedział, żebyśmy dali znać, jak podłączą nam sieć - kolejny przykład na to, że Australijczycy na prawdę interesują się życiem innych i nie wcisną nikomu bubla. Jest to kraj uczciwych i towarzyskich ludzi!

FOT: Nasz zdobyty "nadludzkim wysiłkiem woli" router, jak widać po tym blogu - sprawdza się świetnie.

To tyle na dziś, bo jest 3:10 w nocy i kończymy właśnie prezentację na jutrzejsze/dzisiejsze Design Studio 8.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz